Czy wiesz, że pierwowzorem Jamesa Bonda był polski szpieg?

Czy wiesz, że pierwowzorem Jamesa Bonda był polski szpieg?
Jerzy Sosnowski to polski superszpieg, któremu dało się zdobyć plan sztabowy III Rzeszy "Organisation-Kriegsspiel" (Organizacja Gra Wojenna), który zawierał wykaz działań na wypadek wojny z Polską. Podobno to właśnie jego postacią zasugerował się pisarz Ian Fleming i stworzył agenta Jamesa Bonda.
/ 31.10.2017 09:31
Czy wiesz, że pierwowzorem Jamesa Bonda był polski szpieg?

Rotmistrz Jerzy Sosnowski przez osiem lat wodził za nos niemiecki kontrwywiad i to dzięki niemu w latach 1926-1934 wygrywaliśmy wojnę szpiegowską z Niemcami. Wysoki brunet o ciemnych oczach i eleganckich manierach, który świetnie jeździł konno i dobrze znał języki, łatwo mógł udawać arystokratę. W Berlinie, gdzie brylował na salonach, nikt nie przeczuwał, że Georg von Nałęcz-Sosnowski jest agentem polskiego wywiadu.

To on jako pierwszy donosił do Warszawy o zacieśnieniu współpracy niemiecko-sowieckiej, które w 1939 roku doprowadziło do podpisania paktu Ribbentrop – Mołotow, przekazywał też informacje o niemieckich szpiegach w Polsce. Jednak największym sukcesem polskiego agenta było zdobycie planu sztabowego „Organisation-Kriegsspiel” (Organizacja Gra Wojenna), który zawierał wykaz działań na wypadek wojny z Polską.

Żył w Berlinie, a kolejne kochanki wynosiły dla niego tomy akt z najważniejszych urzędów w państwie. Elita berlińska przyjęła go z otwartymi ramionami po tym jak wynajął luksusowy apartament w dobrej dzielnicy i w stajni przy wyścigach umieścił sześć swoich koni. Mówił wszystkim, że posiada w Polsce majątek ziemski i jest wrogiem sanacji i bolszewików. Tym czasem Sosnowski pochodził ze Lwowa ze średniozamożnej rodziny inteligenckiej, w 1914 r. w wieku 18 lat wstąpił do 1. Pułku Piechoty Legionów. w. Pięciokrotnie odznaczono go za odwagę na froncie. W 1916 r. przeszedł przeszkolenie lotnicze i latał m.in. w samolotach bojowych na froncie albańskim. Służbę w armii austriackiej zakończył w randze porucznika. Z armii został nieoficjalnie "zwolniony" po tym jak odbił narzeczoną jednemu z przełożonych.

Jego kochankami były wysoko postawione w państwie i wpływowe kobiety jak Benita von Falkenhayn, która z miłości do polskiego szpiega dała się zwerbować, a potem już wspólnie namówili do współpracy oficera Abwehry Günthera Rudloffa. Rudloff udaremnił próbę rozpracowania przez niemiecki kontrwywiad rotmistrza przeprowadzoną latem 1927 r. Irene von Jena, urzędniczka z ministerstwa wojny, która przekazała Sosnowskiemu dokumenty dotyczące budżetu Niemiec (w tym wydatków wojskowych), Renate von Natzmer dostarczyła polskiemu wywiadowi niezwykle ważne dokumenty dotyczące niemiecko-sowieckiej współpracy wojskowej.

Do wpadki polskiego szpiega doprowadził skrajny brak roztropności. Na początku 1932 roku rodzice Sosnowskiego złożyli mu wizytę w Berlinie. Mama rotmistrza przypadkiem zwierzyła się hrabinie Bucholtz, że wraz z mężem żyją skromnie w Milanówku. Dodała też, że nie mogą pomagać synowi. A przecież Sosnowski otwierał przy niemieckich znajomych koperty z pieniędzmi, które rzekomo miał mu wysyłać ojciec! Hrabina wcześniej próbowała zdobyć względy Sosnowskiego, ale ten ją ignorował, pałała więc żądzą zemsty. Zainspirowała powstanie artykułu w „Berliner Tribune”, w którym autor prawie wprost nazywał Sosnowskiego agentem. Wydawało się, że to bomba, ale po publikacji nic się nie wydarzyło. Rotmistrza nawet nie przesłuchano, a hrabinę Bucholtz – gdy się okazało, że to jej intryga – ludzie z towarzystwa wykluczyli ze swego grona. Zaś Sosnowskiego witano na przyjęciach żartobliwym powitaniem: "Dzień dobry panie szpiegu!"

Sosnowskiego i jego siatkę zdekonspirowała w końcu tancerka Maria Kruse, którą Sosnowski rutynowo uczynił swoją kochanką. Podobnie jak w przypadku hrabiny Bucholtz kierowała nią zazdrość. Maria odnalazła listy, z których miało wynikać, że obiecał małżeństwo innej, poczuła się więc zdradzona. Gdy w styczniu 1934 roku major Sosnowski otrzymał rozkaz powrotu do kraju, zignorował go, bo pewnie wierzył, że znowu mu się uda wyprowadzić Niemców w pole. Jednak miesiąc później gestapo zgarnęło Sosnowskiego i jego świtę podczas przyjęcia, jakie wyprawił w domu. Aresztowano kilkadziesiąt osób, Sosnowskiego i jego 3 agentki. Choć Polak nie mógł zapobiec temu, że dwie kobiety przez niego skazano na śmierć za szpiegostwo, podczas procesu w berlińskim sądzie całą winę starał się przyjąć na siebie, czym po raz kolejny ujął Niemców.

Niestety polski wywiad uwierzyła w prowokację Niemców, że Sosnowski był podwójnym agentem i pracował dla Rzeszy. Skazano go na więzienie. Po wybuchu wojny przewieziono go z Warszawy do Lwowa, a w końcu dostał się do niewoli sowieckiej. Miał umrzeć w wyniku wyczerpania po głodówce w celi więziennej w maju 1942 roku, jak wynika z dokumentów NKWD. Jednak są dowody i świadkowie, że podjął współprace z wywiadem sowieckim. Podobno w 1943 r. Sosnowskiego przerzucono na terytorium Polski, by pomagał Armii Ludowej. We wrześniu 1944 r. miał przebić się do walczącej Warszawy i dopiero tam zginąć. Potwierdził to Iwan Sierow, późniejszy szef KGB i GRU, dodając, że rotmistrza zabito na rozkaz AK.

Źródło: fragmenty artykułu "James Bond z Polski" Newsweek.pl

Redakcja poleca

REKLAMA